Sojusz Shanaah
Forum Sojuszu Shanaah
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Sojusz Shanaah Strona Główna
->
Nasza tworczosc
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sojusz Shanaah
----------------
Czarna lista
Pytania i prosby
Zadania
Propozycje i zazalenia
Sprawy tajne
Galeria Chwaly
----------------
Historia sojuszu
Starcia Tytanow
grupy
----------------
grupa1
grupa2
grupa3
grupa4
grupa5
grupa6
dyplomacja
----------------
Handel
Pakty
Rekrutacja
Wojny
----------------
Koordy wrogów
Wojny
FAQ
----------------
Dla początkujących
Budynki, badania, surowce, energia
Statki i floty, szpiegowanie, walka, handel
Galaktyka, planety, księżyce, kolonizacja
Wzory
Cennik
Komunikacja, sojusze, punkty, urlop i skróty
wszystko i nic
----------------
My tu sobie gadu-gadu...
Nasza tworczosc
Kogo zjechaliscie
Spam
----------------
Pajacyk
Lista obecności
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
kibos
Wysłany: Pon 14:56, 26 Cze 2006
Temat postu:
ladne opowiadnie
a kiedy napiszesz historie sojuszu??
Shanaah
Wysłany: Pon 13:31, 26 Cze 2006
Temat postu: opowiadanie dla vana z okazji starc tytanow
Nielatwo jest byc pilotem mysliwca...
takie to mysli nachodzily Tshiyorka podczac wlasnie wykonywanej misji... od jej powodzenia zalezala slawa i rozglos jego pana... dlatego on musial jej podolac... wszyscy`musieli jej podolac... bo w koncu co on jako zwykly pilot mogl dokonac niezwyklego w tak wielkiej batali? tak naprawde mysliwce nie liczyly sie jako sila udezeniowa... byly zwyklym miesem armatnim... a ich piloci nie byli dla imperatorow warci juz zupelnie nic... sprzet byl drogi a ludzi zawsze bylo pelno w epoce przeludnienia... wszyscy o tym wiedzieli ale nikt nie wypowiadal na glos... wszczegolnosci juz wymienieni wyzej piloci a wypowiadanie przy nich takich sentencji bylo uwazane za wybitny nietakt... piloci przechwalali jakie to zreczne sa ich statki, ile strzalow wymineli i ile razy udalo im sie podleciec na tyle blisko by trafic wielkie okrety wojenne przeciwnika ktore swoimi poteznymi dzialami zmiataly malutkie statecczki... smutno mu sie zrobilo ze tak naprawde mimo przechwalek wszyscy wiedza ze ich strzaly sa wchlaniane przez powloke ochronna... i tak oto nagle rozlegl sie dzwonek alarmujacy ktory wyrwal go z zamyslenia. w tej akcji liczyla sie nie tylko sila ale tez i czas... najmniejsza pomylka mogla ich kosztowac zycie lub zwyciestwo... albo przeciwnik mogl uciec... wlasnie na ekranach pojawila sie osobno nadlatujaca sonda... to za nia miala poleciec cala flotylla... byla wyznacznikiem predkosci z jaka maja leciec... TO JUZ SIE ZBLIZA! zawsze ogarnialo go podniecenie gdy zblizala sie bitwa... byle tylko przezyc... 5,4,3,2,1... weszli w atmosfere. jak zwykle mysliwce jako pierwsze,a on na samym przedzie... na spotkanie wystartowaly im mysliwce przeciwnika. w takich momentach nie mozna myslec o ludziach ktorzy siedza w wrogich maszynach i traca zycie gdy do nich strzelasz... musisz traktowac ich poprostu jako cel... nagle odjelo mu mowe. zostal namierzony przez systemy obrony planetarnej... przeczuwal ze bedzie mial problemy... w tym samym czasie wlecial w srodek zawieruchy bitewnej... az ciezko bylo odroznic wlasnych sojusznikow od wroga. bogu dzieki za systemy komputerowe. liczyl ze za kilka minut juz bedzie mial spokoj. z nadprzestrzeni wyjda okrety wojenne i ich dziala oczyszcza teretorium, wrogie sily wygladaly na mocno uszczyplone i planeta nie stawiala wiekszego oporu... detektor wlasnie wskazal mu to o czym przed chwila myslal. nadeszly posilki. jest bezpieczny.wiedzial jaka jest procedura. zaraz padnie potezna salwa z ponad 800 okretow ktora zmiecie wszelki opor. jednak o czyms zapomnial. nie bylo sladu OW przeciwnika. co jest grane? czyzby uciekli i stawarzai tylko pozory walki? nie... oto wynurzyly sie z kosmosu! jednak walka jeszcze troche potrwa. lecz zwyciestwo jest pewne. nagle przypomnial sobie o namierzeniu przez stacje obrony... ale bylo juz za pozno... pomyslal tylko ze szkoda ze nie ujrzy kolejnego triumfu... a potem swiat wybuchl i pochlonela go nicosc...
opowiesc autorstwa Shanaah'a
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin